Zima w pełni, choć tu w Mediolanie bardziej przypomina wiosnę. A przecież i giorni della merla, to dopiero – według tradycji – 29, 30 i 31 stycznia. Są to trzy dni – uważane za najzimniejsze w roku – od których pogoda powinna się już trwale poprawiać aż do wiosny. Jednak tej zimy jest bardzo ciepło i, niestety, sprzyja to różnego rodzaju infekcjom. Zapanowała „włoska grypa”.
Do tej drugiej grupy zalicza(ła)m się i ja. Niestety, tym roku poległam, choć próbowałam leczyć się domowymi sposobami od wielu tygodni. Postanowiłam, więc, że ta moja choroba przysłuży się jako bardzo krótki słowniczek terminów z tym związanych.
Mój przypadek
W moim przypadku zaczęło się od banalnego przeziębienia – il raffreddore, termin ten też często jest synonimem kataru, choć i tu na upartego mamy il catarro. Przy przeziębieniu może również wystąpić kaszel – la tosse, który w pierwszej fazie jest suchy, czyli secca a w następnej mokry, czyli grassa. Gdy pojawia się gorączka – la febbre, to już wówczas mówimy o grypie – l`influenza. U mnie gorączka nie wystąpiła, ale miałam różnego rodzaju bóle mięśniowe – i dolori muscolari. Zarówno przy przeziębieniu jak i grypie, podleczyłam objawy i dalej pracowałam. Jednak, nie wyleczona do końca, poległam w tym tygodniu kiedy to, z zapaleniem zatok nosowych i czołowych, zmuszona byłam pojawić się u mojej lekarki. Ach, zapalenie zatok to la sinusite, nosowe – nasale , czołowe – frontale. Ból , którego nie życzę nikomu i jeśli ktoś z Was miał to współczuję i rozumiem.
Także i u mnie skończyło się zwolnieniem i antybiotykiem – l`antibiotico, który musi być przyjmowany z probiotykiem – i fermenti lattici. Nie lekceważcie objawów choroby – la malattia, bo nie zawsze „samo przechodzi”. Sama próbowałam różnych kuracji, ale było to poważniejsze niż myślałam.
A Wam udało się ustrzec grypie w tym roku, czy – tak jak mnie – coś Was dopadło? Podzielcie się Waszymi doświadczeniami.
A może zachorowaliście na inne choroby układu oddechowego? Wpiszcie ich nazwy, znajdziemy ich włoskie odpowiedniki.
Dodaj komentarz