Kiedy zaczynałam pisanie tego bloga, nie myślałam, że tematy aktualnie poruszające włoską politykę i społeczeństwo na nim zagoszczą. Nie można jednak przejść obojętnie obok ostatnich dramatycznych wiadomości, które pojawiają się w serwisach informacyjnych. A ostatnie wydarzenia związane z załamaniem pogody, skusiły mnie do refleksji na temat tej strony Włoch, o której rzadko się mówi w mediach.
Bella Italia, bel paese, sole, spaghetti i mandolino, tu można wymieniać dalej. Możesz sam coś dodać od siebie. Po co ta lista? Po to, żeby uświadomić Ci, mój drogi Czytelniku lub moja droga Czytelniczko, że żyjemy w stereotypach (co pewnie nie jest specjalnym odkryciem), które często zasłaniają nam prawdziwy obraz. Mam często takie wrażenie, że o Włoszech mówimy tylko pozytywnie, tylko w perspektywie przyjemnych rzeczy, wyrażamy się pozytywnie również o ludziach. I to nie jest tak, że to nie jest prawda, bo te miłe i relaksujące rzeczy, oczywiście, są, ale oprócz tego jest jeszcze druga strona medalu, gdzie są ludzkie dramaty oraz natura, która ciągle przypomina się swojej sile. Wszystko to w kontekście problemów politycznych, społecznych i, w konsekwencji, ekonomicznych.
Ulewne deszcze we Włoszech
Punktem wyjścia to napisania tego postu jest dramat związany z ulewnymi deszczami, które przetaczają się we Włoszech od Północy do Południa. Najbardziej zagrożone są Wenecja Euganejska (Veneto), Trydent (Trentino), Friuli Wenecja Julijska (Friuli Venezia Giulia), Południowa Toskania (bassa Toscana), Lacjum (Lazio), alarm w Ligurii, a na Południu – Kampania (Campania) oraz wyspy: Sycylia i Sardynia. Jeśli ktoś zna się na geografii Włoch, może zauważyć, że to praktycznie całe północno-środkowe Włochy i południowy-zachód. Publikowane zdjęcia są przerażające.
Ostatnio opinią publiczną wstrząsnęła historia, która miała miejsce w Casteldaccia w okolicach Palermo. Tragedia, która dotknęła dwie rodziny, 12 osób zginęło, wśród nich kilkoro dzieci w różnym wieku. Jak się później okazało dom był wybudowany w miejscu do tego nie przeznaczonym. Nazywa się to we Włoszech edilizia abusiva, czyli budownictwo bez koniecznych pozwoleń i w miejscach do tego nie przeznaczonym. Takich budynków mieszkalnych we Włoszech, przeznaczonych do rozbiórki jest 71 tysięcy! Ponad 80% budynków nie otrzymało jeszcze takiego rozporządzenia. Jak widzisz problem jest olbrzymi i, co za tym idzie, pojawia się przy tego typu tragediach.
Przy okazji tego typu kataklizmów naturalnych mówi się, niestety, o ludzkiej tragedii. Tak jak w przypadku trzęsień Ziemi.
Trzęsienia Ziemi – włoskie przekleństwo
Włochy są położone w przepiękny sposób i krajobrazowo są na pewno w czołówce światowej, to położenie ma jednak swoje negatywne konsekwencje. Obecność majestatycznych wulkanów, które wciąż jeszcze zagrażają ludności powiązana jest z płytami tektonicznymi, których ruchy powodują trzęsienia Ziemi.
Tych, we Włoszech, nie brakuje. Nawet teraz, gdy piszę ten post i szukam informacji na Internecie na temat tego zjawiska, odkrywam, że nie dalej jak wczoraj, tj. 4 listopada 2018, zanotowano nowe wstrząsy w Wenecji Euganejskiej o sile 1.9. Ziemia trzęsie się cały czas. Sama, muszę przyznać, w związku z tym, że nie urodziłam się ani nie wychowałam w strefie sejsmicznie aktywnej, mam często problemy z rozpoznaniem wstrząsów. Na szczęście nie przeżyłam jeszcze silnego trzęsienia, ale kilka już przeżyłam. Muszę przyznać, że przerażają mnie nawet jeśli Mediolan nie jest szczególnie niebezpiecznym obszarem. Zdarzyło się jednak w 2012, że trzęsienie Ziemi z epicentrum w Emilii Romanii było mocno odczuwalne również w Mediolanie, tak że cały budynek, w którym pracowałam został w porze obiadowej ewakuowany. Kilka innych, lżejszych mogłam obserwować zza biurka. Innymi razy, zdarzyło się również w domu, o czym zorientował się mój mąż, widząc, jak drzwiczki od mebli „wyślizgnęły” się z zawiasów.
Mój mąż ma więcej doświadczenia w rozróżnianiu wstrząsów, gdyż Neapol (nie wiem, czy już o tym pisałam – mój mąż jest Neapolitańczykiem) jest bardzo podatny na wstrząsy. To właśnie w Neapolu i okolicach, w 1980 roku miało miejsce okrutne trzęsienie Ziemi, którego straty nie zostały odbudowane do dziś, ale ludzie w dalszym ciągu pozostają bez dachu nad głową. Duże straty pozostały po trzęsieniu Ziemi w Aquilii w 2009 roku, które też przeżyłam mieszkając w Neapolu. Tam, w dalszym ciągu na ulicach można oglądać ruiny budynków, które runęły.
fot. meteoweb.eu_trzęsienie Ziemi w Amatrice w 2016 roku
fot. ingegneri.cc_ruiny miasta Aquila per trzęsieniu Ziemi w 2009 roku
Niestety, jest to problem dość powszechny, że skutki trzęsień Ziemi nie są rozwiązane przez kolejne dziesięciolecia, doraźnych pomocy rządowych próżno szukać, ich ślad pozostaje jedynie w wysokich cenach benzyny i w akcyzach, które płacą użytkownicy czterech kółek. Nie będę wymieniać wszystkich podatków, które wliczone są w cenę benzyny, choć od niektórych włos się jeży na głowie, wymienię tylko te związane z trzęsieniami Ziemi:
Obecnie nowy rząd obiecuje wycofanie z tych najstarszych akcyz, zobaczymy czy do tego dojdzie.
Tak, jak pisałam z tymi naturalnymi kataklizmami wiążą się ludzkie tragedie, ludzie, którzy stracili dach nad głową, członków rodziny i nadzieję. Brak konkretnej pomocy ze strony Państwa to tylko jedna strona medalu, z drugiej strony, mamy jeszcze prywatne osoby, które żerują jak hieny na ludzkiej tragedii. Pod pozorem organizowania pomocy dla ofiar trzęsień Ziemi, wykorzystują naiwność, solidarność i dobre serca innych ludzi, którzy wpłacają pieniądze, na specjalnie do tego przeznaczone konta, oddają żywność i odzież do punktów zbiórki. Głośną była historia kobiety, która organizowała taką pomoc dla osób, które ucierpiały w trzęsieniu ziemi z 2016 roku z Umbrii, a następnie otrzymane ubrania czy buty … wystawiała na aukcjach internetowych. Nie skomentuję ani słowem tego zachowania, bo musiałabym być bardzo nieprzyjemna.
Zawalenie się mostu Morandiego w Genui
Inną tragedią, która wstrząsnęła Włochami kilka miesięcy temu, choć nie związaną z naturalnymi kataklizmami, było zawalenie się – w wyniku przeciążenia – mostu Morandiego w Genui. Stało się to w połowie sierpnia tego roku. W wyniku czego życie stracili nie tylko ludzie przejeżdżający przez ten most, ale również osoby, które miały swoje mieszkania w budynkach mieszkalnych, wybudowanych pod mostem. Miasto było i jest zupełnie zdruzgotane tą tragedią, nikt nie spodziewał się upadku mostu, który funkcjonował przez tyle lat. Obecnie podnoszą się głosy, że zamiast rozebrania i odbudowania od zera, most powinien być odbudowany z tej formy, w której jest aktualnie. Pomysł ten motywowany jest faktem, że włoska biurokracja jest zbyt skomplikowana i zbyt powolna, aby budowa nowego mostu zajęła relatywnie mało czasu.
Szukanie winnych
Zawalenie się mostu to problem o wiele bardziej skomplikowany niż mogłoby się wydawać. Most należał do odcinka autostrady A10, należącego do spółki Autostrade per l’Italia S.p.A., co wywołało lawinowo komentarze na temat aktualnego stanu dróg i autostrad we Włoszech. Jakie to opinie, no oczywiście negatywne. Zarzuca się brak konserwacji i remontów na drogach przy drogich opłatach. Po nitce do kłębka, bardzo się dostało po głowie Grupie Benetton. Tak, tej samej, która produkuje ubrania. W rzeczywistości biznes odzieżowy to marginalna część działalności grupy zarządzanej przez rodzinę Benetton. Rząd groził odebraniem koncesji na zarządzanie autostradami we Włoszech wspomnianej grupie. A należy odkreślić, że posiadają oni ogromną większość autostrad we Włoszech.
Reflektory skierowane zostały również na firmy zajmujące się budową autostrad, bo jak można się domyśleć piłeczka została również odbita w kierunku konstruktorów. Bardzo konkretny i solidny materiał, przedstawiony w kilku reportażach na ten temat przygotowali dziennikarze transmisji telewizyjnej Italia 1 pt.” Le Iene”, który możecie zobaczyć pod tym linkiem:
https://www.iene.mediaset.it/video/ponti-abruzzo-autostrade-allarme_207774.shtml
W oku cyklonu znajduje się firma Strada dei Parchi S.p.A należąca do Toto Holding, w skład którego wchodzi firma Toto Costruzioni Generali, która wygrała przetarg na budowę drogi ekspresowej S61 w Polsce za – bagatela – 100 mln euro…
Każde zaniedbanie budowlane kończy się dramatem ludzkim, płaczem i utratą dobytku, życia, rodziny, bliskich. Te zaniedbania najczęściej wychodzą przy okazji katastrof naturalnych, ale również w wyniku dojścia do punktu, w którym wadliwie zbudowany i/lub nieremontowany czy też niekontrolowany obiekt kończy swój żywot z spektakularny sposób.
Smutna przyszłość
I tak, jak to już wcześniej zostało powiedziane, po takiej tragedii trudno oczekiwać, że sytuacja w krótkim czasie wróci do normy, autostrada/most/domy czy inne budynki szybko zostaną odbudowane a życie ludzi, którzy ucierpieli szybko wróci do normy. Biurokracja jest bardzo skomplikowana, przetargi i nowe budowy trwają latami, doprowadzając do mniejszych lub większych katastrof ekonomicznych zaangażowanych firm. Przez pięć lat pracowałam w firmach inżynieryjnych, więc znam sprawę od podszewki. Media i rząd interesują się sprawą na początku, filmując się i fotografując na miejscu, obejmując ludzi i obiecując szybką pomoc. Po czym z zaskoczeniem dowiaduję się, już nie z głównych wydań serwisów informacyjnych, że nic lub niewiele zostało zrobione.
Brutalne wnioski
Więc jeśli myślisz, że Włochy to wspaniały kraj, gdzie ludzie są ciepli, sympatyczni i uprzejmi, pamiętaj, że są również bardzo skomplikowani, nieprecyzyjni i powierzchowni. Niestety nawet tragedie ludzkie nie są w stanie tego odmienić, bo nie zauważyłam, aby społeczeństwo uczyło się na błędach i starało się zapobiegać kolejnych tragediom.
„Ludzi dobrej woli jest więcej…”
Jednak pozytywne słowo należy się Strażakom (Vigili del fuoco) i wolontariuszom z Servizio Civile (Służba Cywilna), którzy są pierwsi na miejscu tragedii, pomagając nie tylko ratować ludzi, odzyskiwać ciała, ale zajmując się również tymi, którzy przeżyli, są w szoku, szukają bliskich, przeżywają swoje dramaty związane z utratą dobytku i żałobą po najbliższych, którzy nie mają nic i sami nie mogą nic będąc w środku nocy (najczęściej) pozostawieni sami sobie. Servizio civile oraz strażacy z narażeniem własnego życia pomagają, czasami czyniąc cuda, tam, gdzie nie było nadziei, nie oczekując niczego w zamian. Bezimienni, anonimowi bohaterowie, nie raz, nie dwa – wiele razy. Dla wielu ludzi – anioły, zesłane im na pomoc.
Cud na Iskii
Przytoczę tylko jeden przykład, który szczególnie wzruszył opinię publiczną. W sierpniu 2017 roku Ziemia ponownie zadrżała na Iskii – wyspie położonej niedaleko Neapolu. Trzech braci w wieku 11 lat, 8 lat i 7 miesięcy uwięzieni z ruinach domu. Walcząc o życie przez szesnaście godzin trwania akcji ratunkowej. Najstarszy pyta strażaków, czy umrze, a oni mówią, że nie. I słowa dotrzymują. Uratowali wszystkich chłopców. Jakimś cudem oprócz kilku siniaków i zadrapań nie stało im się nic.
Oprócz ludzi na miejscu pracują również psy ratownicy. Im również należą się słowa uznania, bez nich i ich fenomenalnego węchu trudno byłoby zlokalizować ludzi przysypanych gruzami, metody pracy i pokazy ratownictwa, mogłam niedawno oglądać na targach dla psów.
Co Ty możesz zrobić?
Te ostatnie przykłady pokazują, że Włochy to również wspaniały kraj. Na pewno wspaniały kraj na wakacje a decydując się przyjechać na wypoczynek do miejsc, które zostały dotknięte jakąś katastrofą, pomagasz:
-odbudować lokalną gospodarkę,
-podnieść się regionowi z tragedii,
-zacząć zarabiać ludziom, którzy stracili bardzo wiele lub wszystko.
Weź to pod uwagę planując kolejne wakacje we Włoszech.
Dzisiejszy post powstał na podstawie:
Nielegalne budownictwo we Włoszech
Plany dotyczące mostu Morandiego w Genui
Historia trzech uratowanych braci
Dodaj komentarz